filologia angielska - plusy i minusy studiowania
Niedługo uczniowie poznają wyniki matur, a potem dokonają jednego z ważniejszych wyborów w swoim życiu - wyboru studiów. Wielu z nich rozważa studiowanie filologii angielskiej, mimo że anglistów na rynku jest już nadmiar.
Czy filologia angielska jest rzeczywiście dobrym pomysłem? Na pewno tak, jeśli mamy konkretny cel studiów - jeśli wiemy, że chcemy być tłumaczem lub nauczycielem. Zakładam, że przyszły kandydat na takie studia zna specyfikę swojego przyszłego przyszłego zawodu i jest świadomy, że zarówno sama praca nauczyciela czy tłumacza, jak i utrzymanie się na rynku jest bardzo trudno.
Nie na tym jednak chcę się skupić, a na plusach i minusach samych studiów filologicznych.
Dla jasności dodam, że piszę tu o studiach dziennych, które odbywają się w języku angielskim (wszystkie przedmioty). Wiem, że dzisiaj to rzadkość. Dla mnie studia z filologii obcej w języku polskim to taki bardziej zaawansowany KURS języka angielskiego. Taniej i szybciej byłoby taki kurs odbyć w szkole językowej, a z klasyką literatury angielskiej w języku polskim zapoznać się w zaciszu własnego domu.
Najpierw wymienię plusy. Po pierwsze, takie studia bardzo poszerzają wiedzę ogólną, która potem przydaje się w pracy. Nawet nie lubiane przeze mnie na studiach przedmioty takie jak psychologia czy filozofia (wszystkie po angielsku) okazały się pomocne przy wykonywaniu tłumaczeń czy przy nauczaniu. Rynek staje się coraz bardziej wymagający i już samo wytłumaczenie różnicy pomiędzy czasem Present Simple a Present Continuous nie wystarczy. Dziś może to zrobić każdy korepetytor za śmieciową stawkę.
Po drugie, studia filologiczne uczą dyscypliny. Po prostu trzeba pracować systematycznie, bo nie da przygotować się do egzaminu z praktycznego angielskiego czy gramatyki praktycznej w tydzień.
Po trzecie (przy trzecim punkcie potrzebowałam już trochę czasu do namysłu), można zarabiać pracując w zawodzie, co pozwoli nam zdobyć doświadczenie zawodowe związane z wykształceniem.Niestety, po ukończeniu studiów nie należy liczyć, że zarobimy więcej. Możemy w najlepszym przypadku zarobić tyle samo, co przy nie posiadaniu już ubezpieczenia zdrowotnego jaki gwarantuje nam status studenta, robi się już zajęciem mocno nieopłacalnym. W gorszym przypadku (i bardziej prawdopodobnym) szkoła językowa wymieni absolwenta na innego studenta.
Teraz skupię się na minusach, czyli czego mi zabrakło na studiach:
- zajęć z praktycznego Business English połączonego z podstawową wiedzą teoretyczną z zakresu choćby ekonomii, czy zarządzania. Obserwując rynek zauważam, że taka wiedza może zwiększyć szanse absolwenta na rynku pracy.
- zajęć z przedsiębiorczości - jak założyć własną firmę, jak ją wypromować, jakie trzeba znać podstawowe przepisy np. podatkowe.
- zajęć z wiedzy jak wygląda ta branża ''od kuchni'' - jakie klauzule w umowach są dla anglisty niekorzystne, jakie nieuczciwe praktyki stosują pracodawcy (szkoły językowe czy biura tłumaczeń), jak planować swoją karierę zawodową, żeby nie utknąć w pracy bez perspektyw lub jak najdłużej uniknąć wypalenia zawodowego. Zdobywanie wiedzy praktycznej w tym obszarze jest bardzo przykre i kosztowne, ale im szybciej ją nabędziemy, tym lepiej. Zawsze to lepiej kiedy okaże się np. że szkoła językowa z którą współpracujemy jest nieprofesjonalna czy niepoważna.
To by było na tyle, jeśli chodzi o samo studiowanie. Jak mi przejdzie złość i frustracja, to być może napiszę o blaskach i cieniach zawodu nauczyciela języka angielskiego, bo dzisiaj mój wpis mógłby być nieco stronniczy i gorzki.
Czy filologia angielska jest rzeczywiście dobrym pomysłem? Na pewno tak, jeśli mamy konkretny cel studiów - jeśli wiemy, że chcemy być tłumaczem lub nauczycielem. Zakładam, że przyszły kandydat na takie studia zna specyfikę swojego przyszłego przyszłego zawodu i jest świadomy, że zarówno sama praca nauczyciela czy tłumacza, jak i utrzymanie się na rynku jest bardzo trudno.
Nie na tym jednak chcę się skupić, a na plusach i minusach samych studiów filologicznych.
Dla jasności dodam, że piszę tu o studiach dziennych, które odbywają się w języku angielskim (wszystkie przedmioty). Wiem, że dzisiaj to rzadkość. Dla mnie studia z filologii obcej w języku polskim to taki bardziej zaawansowany KURS języka angielskiego. Taniej i szybciej byłoby taki kurs odbyć w szkole językowej, a z klasyką literatury angielskiej w języku polskim zapoznać się w zaciszu własnego domu.
Najpierw wymienię plusy. Po pierwsze, takie studia bardzo poszerzają wiedzę ogólną, która potem przydaje się w pracy. Nawet nie lubiane przeze mnie na studiach przedmioty takie jak psychologia czy filozofia (wszystkie po angielsku) okazały się pomocne przy wykonywaniu tłumaczeń czy przy nauczaniu. Rynek staje się coraz bardziej wymagający i już samo wytłumaczenie różnicy pomiędzy czasem Present Simple a Present Continuous nie wystarczy. Dziś może to zrobić każdy korepetytor za śmieciową stawkę.
Po drugie, studia filologiczne uczą dyscypliny. Po prostu trzeba pracować systematycznie, bo nie da przygotować się do egzaminu z praktycznego angielskiego czy gramatyki praktycznej w tydzień.
Po trzecie (przy trzecim punkcie potrzebowałam już trochę czasu do namysłu), można zarabiać pracując w zawodzie, co pozwoli nam zdobyć doświadczenie zawodowe związane z wykształceniem.Niestety, po ukończeniu studiów nie należy liczyć, że zarobimy więcej. Możemy w najlepszym przypadku zarobić tyle samo, co przy nie posiadaniu już ubezpieczenia zdrowotnego jaki gwarantuje nam status studenta, robi się już zajęciem mocno nieopłacalnym. W gorszym przypadku (i bardziej prawdopodobnym) szkoła językowa wymieni absolwenta na innego studenta.
Teraz skupię się na minusach, czyli czego mi zabrakło na studiach:
- zajęć z praktycznego Business English połączonego z podstawową wiedzą teoretyczną z zakresu choćby ekonomii, czy zarządzania. Obserwując rynek zauważam, że taka wiedza może zwiększyć szanse absolwenta na rynku pracy.
- zajęć z przedsiębiorczości - jak założyć własną firmę, jak ją wypromować, jakie trzeba znać podstawowe przepisy np. podatkowe.
- zajęć z wiedzy jak wygląda ta branża ''od kuchni'' - jakie klauzule w umowach są dla anglisty niekorzystne, jakie nieuczciwe praktyki stosują pracodawcy (szkoły językowe czy biura tłumaczeń), jak planować swoją karierę zawodową, żeby nie utknąć w pracy bez perspektyw lub jak najdłużej uniknąć wypalenia zawodowego. Zdobywanie wiedzy praktycznej w tym obszarze jest bardzo przykre i kosztowne, ale im szybciej ją nabędziemy, tym lepiej. Zawsze to lepiej kiedy okaże się np. że szkoła językowa z którą współpracujemy jest nieprofesjonalna czy niepoważna.
To by było na tyle, jeśli chodzi o samo studiowanie. Jak mi przejdzie złość i frustracja, to być może napiszę o blaskach i cieniach zawodu nauczyciela języka angielskiego, bo dzisiaj mój wpis mógłby być nieco stronniczy i gorzki.
zgadzam się z tym, że błędem jest brak "zajęć z praktycznego Business English połączonego z podstawową wiedzą teoretyczną z zakresu choćby ekonomii, czy zarządzania"- w tym roku ukończyłam filologię angielsko-rosyjską, mając zawód technika administracji dostałam się na staż do biura i tu zdziwienie, bo mam problem z tłumaczeniem choćby mail'i... na nowo uczę się języka- Business English
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Można zrobić studia podyplomowe z Business English, ale programy studiów nie rzucają na kolana. Na jednym z uniwersytetów widziałam po prostu tematy z podręcznika Market Leader, w dodatku ze starego wydania. Niestety kształcenie w Polsce nie odpowiada na potrzeby rynku i to chyba nie jest problem tylko filologii angielskiej. Życie weryfikuje wartość rynkową dyplomu, więc trzeba się dużo dokształcać samemu. W razie pytań lub problemów natury językowej, służę radą. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
Do dziś nie mogę zrozumieć, iż przedmioty specjalistyczne na filologii angielskiej są wykładane w języku polskim - a gdzie role "input" w pracy nad biegłością?
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze stwierdzeniem, iż doświadczenie zebrane na studiach filologicznych uczy dyscypliny, ale również współpracy z innymi osobami o podobnych zainteresowaniach (i mających przed sobą podobne wyzwania związane z kolejnymi kolokwiami i zaliczeniami).
Odnośnie zarobków, przy w miarę przyjaznym planie zajęć i solidnej współpracy między ludźmi w grupie (np. współdzieleniu materiałów i opracowań choćby za pomocą grupy na Facebooku) można już w trakcie studiów wyrobić sobie niezłą renomę i bazę uczniów jako korepetytor. W najgorszym wypadku zarobi się na świetne wakacje po trudnym roku studiów. :-)
Kompletnie zgadzam się ze stwierdzeniem, iż na wielu uczelniach brakuje zajęć praktycznych. Szkoda również, że nie promuje się faktu, iż nauki filologiczne są wstępem NIE TYLKO do kariery nauczyciela czy tłumacza. W dobie internetu język to bardzo istotne narzędzie, dlatego firmy takie jak IBM czy Microsoft zatrudniają wielu absolwentów, którym niegroźne są komputerowe systemy przetwarzania danych.
.
OdpowiedzUsuńPo takim kierunku niestety nie jest łatwo o pracę, raczej można o nim myśleć w kontekście nauki języka
OdpowiedzUsuńciekawy blog
OdpowiedzUsuńMyślę, że każdy kierunek który się studiuje ma swoje plusy i minusy. Ale można po takich studiach pracować naprawdę w ciekawych miejscach. Na przykład Lincoln w Warszawie lektorów poszukuje https://lincoln.edu.pl/warszawa/praca/ . Wymagania, warunki wszystko jest opisane. Ważne, że w takiej pracy jest też możliwość rozwoju. Może ktoś będzie zainteresowany.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisane.
OdpowiedzUsuń